Niezależnie jednak od naszej indywidualnej oceny, czytając doświadczałyśmy życia bohaterów książki. Ludzi młodych i ludzi doświadczonych, starych i schorowanych, kobiet i mężczyzn, matek i ojców, w końcu małżonków lub po prostu kochanków. Przeżywałyśmy ich miłości, rozczarowania, dramaty i sposoby wychodzenia na „prostą”. Przeżywałyśmy, bowiem takie było też założenie autorki - nakłonić odbiorcę do refleksji, do zastanowienia się, by osiągnąć cel ukryty między stronicami książki, że dobro oddaje dobro, smutek rodzi smutek i odwrotnie. I, że w każdej historii, nawet najsmutniejszej, można znaleźć mały „happy end”.
Atutem tych wszystkich opowiastek jest fakt, iż są to historie autentyczne, „z życia wzięte”, inspirowane prawdziwymi relacjami. A obok zdarzeń prawdziwych i nauk z nich płynących przejść obojętnie się po prostu nie da.
Podkreśliłyśmy też znaczenie sprawnego warsztatu pisarskiego autorki. Grochola z charakterystyczną dla siebie łatwością, ale także ciętą ripostą i dosadną pointą wciągnęła nas w swój świat. Świat, który jest tak podobny do naszego mimo, że książka tak inna od pozostałych jej utworów.
Nadmienić warto, że było to spotkanie jubileuszowe i w gronie klubowiczek celebrowałyśmy ważną dla nas pierwszą rocznicę. Były zimne ognie i życzenia, radość płynąca ze wspólnych spotkań i drobne upominki.
Na koniec spotkania ustaliłyśmy lekturę i termin kolejnego spotkania.